Protesty rozlewające się po krajach muzułmańskich będące reakcją na film parodiujący (czy też obrażający - jak kto woli) Mahometa znakomicie wpisują się w błędne koło relacji Zachodu i Bliskiego Wschodu. Każdej stronie dają świeże dowody w utwierdzeniu się w stereotypowych przekonaniach - że Zachód nienawidzi Muzułmanów, a świat Islamu jest z gruntu fundamentalistyczny. W tym wszystkim na dalszy plan schodzą zarówno niuanse kluczowe dla zrozumienia tej sytuacji oraz sprawy naprawdę ważne dla społeczeństw Bliskiego Wschodu - jak choćby kwestia postępującej okupacji izraelskiej na Zachodnim Brzegu Jordanu, którą od kilku tygodni obserwuję.
Nie jest łatwo być europejskim sprzymierzeńcem arabskich sąsiadów w tych dniach widząc z jednej strony tą wielką skalę przemocy, a z drugiej strony słysząc głosy w stylu ‘a nie mówiłem’. Od kilku dni rozmawiam temat protestów przeciwko filmowi z mieszkańcami Wschodniej Jerozolimy próbując zrozumieć dlaczego ten żenujący, z mojej perspektywy, film wywołuje tak skrajną falę przemocy skierowaną w absurdalną, wydawać by się mogło, stronę. Patrząc na sprawę z ‘zachodniej’ perspektywy, trudno zrozumieć jaki związek z filmem miał konsul USA w Libii czy ambasada niemiecka w Khartumie. Oprócz prostej konstatacji, że wszyscy wyżej wymienieni należą do czegoś, co w oczach protestujących reprezentuje ‘Zachód’ . Tak jak protestujący, będący zdecydowaną mniejszością społeczeństw arabskich reprezentują w naszych oczach ‘świat Islamu’. I błędne koło naszych wzajemnych wyobrażeń o sobie zamyka się.
I chyba właśnie na poziomie reprezentacji należy analizować protesty związane z filmem.
Większość z protestujących nigdy go nie widziała ani nigdy nie zobaczy zamieszczonego na You Tube trailera filmu ‘Niewinność Muzułmanów’. Nie mają więc pojęcia, że film jest absurdalny, źle zrobiony i niewarty jednej minuty uwagi. Wiedzą natomiast, że to film, który obraża Mahometa i traktują to jako kolejny dowód na to, że ‘świat Zachodu’ gardzi światem Islamu. Strasznie jestem zły na ten film. Gdybym tylko mógł sam przyłączyłbym się do protestów. Zupełnie nie jestem religijny, ale denerwuje to, że Zachód atakuje naszą kulturę i tożsamość - mówi Samir, Palestyńczyk, który prowadzi kawiarnio - księgarnię w dzielnicy Wadi Joz we Wschodniej Jerozolimie.
Mówię Samirowi, że przecież to nie bezimienny ‘Zachód’ wyprodukował ten film tylko jakiś jeden facet, nad którym żaden rząd choćby nawet chciał nie ma kontroli. Samir o tym dobrze wie, ale wcale go to nie przekonuje. To się po prostu wpisuje w nienawiść Zachodu wobec Islamu. Tego typu film o Żydach nigdy nie ujrzałby światła dziennego. Dodaje, że wielu z protestujących wychowanych w reżimach autorytarnych kontrolujących wolność obywateli nie potrafi zrozumieć jak rząd może nie wiedzieć o takiej sprawie. Jeśli już muzułmanie czują, że muszą protestować w imię swojej religii, dlaczego nie mogą mieć charakteru pokojowego, pytam Samira. No dobra, nie próbuję bronić tego, że płoną ambasady, ale uważam, że protestować trzeba.
To, że demonstracje odbywają się pod ambasadami jest kluczowym argumentem, dla którego mój kolejny rozmówca uważa, że te całe protesty wcale nie dotyczą filmu. Raczej, chodzi o głębszą irytację na sposób zaangażowania Zachodu, a w szczególności Ameryki w sprawy bliskowschodnie. To była tylko kropelka, która przelała kielich goryczy. Chodzi o politykę a nie religię, o podwójne standardy, o to że Stany wspierały dyktatorów, że ciągle wspierają Izrael a jednocześnie uważają, że mają prawo nam coś mówić o demokracji - mówi Khaleed, nauczyciel arabskiego. Opowiada mi historię, która ma pokazać, że agresja w czasie protestów jest sprzeczna z naukami Koranu. Każdy muzułmanin zna przypowieść o żydowskim sąsiedzie Mahometa, który codziennie wyrzucał śmieci, przed przed jego sypialnię. Mahomet co rano zawsze podnosił śmieci nie skarżąc się nikomu. A kiedy pewnego dnia podwórko Mahometa lśniło czystością, Mahomet zmartwił się o zdrowie sąsiada i poszedł go odwiedzić. Khaleed twierdzi wie, że trzeba godnie znosić nawet największe zniewagi niewiernych. W podobnym tonie wypowiadał się imam z Siwanu podczas piątkowej modlitwy. Klaleed uważa, że te demonstracje w tej sprawie to najgłupsza rzecz która mogła się zdarzyć. Jest tyle przykładów Islamofobii na Zachodzie, naprawdę poważnych spraw, dla których warto protestować. Strasznie denerwuje mnie to, że robimy taką awanturę akurat z tego powodu.
Tu w Jerozolimie protesty były zdecydowanie bardziej łagodne niż gdzie indziej. W piątek około 500 osób wracając z piątkowej modlitwy w Al Aksie zebrało się pod Bramą Damasceńską z zamiarem udania się pod konsulat Stanów Zjednoczonych. Powstrzymała ich jednak armia izraelska używając gazu łzawiącego i bomb piaskowych. Kilka osób zostało zatrzymanych.
Obrazek z Jerozolimy, który zostaje nam więc w głowie, nam ‘na Zachodzie’ to nie nielegalne eksmisje Palestyńczyków z ich domów w dzielnicy Sheikh Jarreh czy ataki ze strony radykalnych osadników na palestyńskie dzieci w Silwanie - czyli realne problemy Palestyńczyków będące tutaj prządku dziennym, ale demonstracja obrońców Islamu przeciwko filmowi na You Tubie, których powstrzymuje dzielna armia izraelska.
Słuchaj, my już dawno przestaliśmy się przejmować tym, co o nas mówią na Zachodzie. Wszyscy wiedzą co tu się dzieje i nikt nic nie robi - politycy, dyplomaci i organizacje międzynarodowe, wszyscy ważni wiedzą- mówi Khaleed
To, czego Khaleed moim zdaniem nie docenia, to rola opinii publicznej w społeczeństwach zachodnich w naciskach na własne rządy. Sprawa protestów przeciwko filmowi jest poważna o tyle, bo utwierdza nie tyle polityków, ale właśnie opinię publiczną na Zachodzie w przekonaniu, że ‘świat muzułmański’, bez rozróżnień i niuansów, jest fundamentalistyczny i należy się go bać . Daje to politykom wolne ręce w robieniu tego na co mają ochotę (vide ‘wojna z terrorem’), bo opinia publiczna żyje stereotypami a nie faktami. Po drugiej zaś stronie, dopóki Zachód, bez rozróżnień i niuansów, będzie zbiorowo obarczany nawet za najbardziej obrazoburczą działalność każdego ze swoich obywateli, trudno będzie szukać porozumienia, bo You Tube jest pełen idiotów, którzy korzystają z prawa wolności słowa.
Mamy więc sporo pracy w odczarowaniu wyobrażeń o sobie nawzajem.
Nie jest łatwo być europejskim sprzymierzeńcem arabskich sąsiadów w tych dniach widząc z jednej strony tą wielką skalę przemocy, a z drugiej strony słysząc głosy w stylu ‘a nie mówiłem’. Od kilku dni rozmawiam temat protestów przeciwko filmowi z mieszkańcami Wschodniej Jerozolimy próbując zrozumieć dlaczego ten żenujący, z mojej perspektywy, film wywołuje tak skrajną falę przemocy skierowaną w absurdalną, wydawać by się mogło, stronę. Patrząc na sprawę z ‘zachodniej’ perspektywy, trudno zrozumieć jaki związek z filmem miał konsul USA w Libii czy ambasada niemiecka w Khartumie. Oprócz prostej konstatacji, że wszyscy wyżej wymienieni należą do czegoś, co w oczach protestujących reprezentuje ‘Zachód’ . Tak jak protestujący, będący zdecydowaną mniejszością społeczeństw arabskich reprezentują w naszych oczach ‘świat Islamu’. I błędne koło naszych wzajemnych wyobrażeń o sobie zamyka się.
I chyba właśnie na poziomie reprezentacji należy analizować protesty związane z filmem.
Większość z protestujących nigdy go nie widziała ani nigdy nie zobaczy zamieszczonego na You Tube trailera filmu ‘Niewinność Muzułmanów’. Nie mają więc pojęcia, że film jest absurdalny, źle zrobiony i niewarty jednej minuty uwagi. Wiedzą natomiast, że to film, który obraża Mahometa i traktują to jako kolejny dowód na to, że ‘świat Zachodu’ gardzi światem Islamu. Strasznie jestem zły na ten film. Gdybym tylko mógł sam przyłączyłbym się do protestów. Zupełnie nie jestem religijny, ale denerwuje to, że Zachód atakuje naszą kulturę i tożsamość - mówi Samir, Palestyńczyk, który prowadzi kawiarnio - księgarnię w dzielnicy Wadi Joz we Wschodniej Jerozolimie.
Mówię Samirowi, że przecież to nie bezimienny ‘Zachód’ wyprodukował ten film tylko jakiś jeden facet, nad którym żaden rząd choćby nawet chciał nie ma kontroli. Samir o tym dobrze wie, ale wcale go to nie przekonuje. To się po prostu wpisuje w nienawiść Zachodu wobec Islamu. Tego typu film o Żydach nigdy nie ujrzałby światła dziennego. Dodaje, że wielu z protestujących wychowanych w reżimach autorytarnych kontrolujących wolność obywateli nie potrafi zrozumieć jak rząd może nie wiedzieć o takiej sprawie. Jeśli już muzułmanie czują, że muszą protestować w imię swojej religii, dlaczego nie mogą mieć charakteru pokojowego, pytam Samira. No dobra, nie próbuję bronić tego, że płoną ambasady, ale uważam, że protestować trzeba.
To, że demonstracje odbywają się pod ambasadami jest kluczowym argumentem, dla którego mój kolejny rozmówca uważa, że te całe protesty wcale nie dotyczą filmu. Raczej, chodzi o głębszą irytację na sposób zaangażowania Zachodu, a w szczególności Ameryki w sprawy bliskowschodnie. To była tylko kropelka, która przelała kielich goryczy. Chodzi o politykę a nie religię, o podwójne standardy, o to że Stany wspierały dyktatorów, że ciągle wspierają Izrael a jednocześnie uważają, że mają prawo nam coś mówić o demokracji - mówi Khaleed, nauczyciel arabskiego. Opowiada mi historię, która ma pokazać, że agresja w czasie protestów jest sprzeczna z naukami Koranu. Każdy muzułmanin zna przypowieść o żydowskim sąsiedzie Mahometa, który codziennie wyrzucał śmieci, przed przed jego sypialnię. Mahomet co rano zawsze podnosił śmieci nie skarżąc się nikomu. A kiedy pewnego dnia podwórko Mahometa lśniło czystością, Mahomet zmartwił się o zdrowie sąsiada i poszedł go odwiedzić. Khaleed twierdzi wie, że trzeba godnie znosić nawet największe zniewagi niewiernych. W podobnym tonie wypowiadał się imam z Siwanu podczas piątkowej modlitwy. Klaleed uważa, że te demonstracje w tej sprawie to najgłupsza rzecz która mogła się zdarzyć. Jest tyle przykładów Islamofobii na Zachodzie, naprawdę poważnych spraw, dla których warto protestować. Strasznie denerwuje mnie to, że robimy taką awanturę akurat z tego powodu.
Tu w Jerozolimie protesty były zdecydowanie bardziej łagodne niż gdzie indziej. W piątek około 500 osób wracając z piątkowej modlitwy w Al Aksie zebrało się pod Bramą Damasceńską z zamiarem udania się pod konsulat Stanów Zjednoczonych. Powstrzymała ich jednak armia izraelska używając gazu łzawiącego i bomb piaskowych. Kilka osób zostało zatrzymanych.
Obrazek z Jerozolimy, który zostaje nam więc w głowie, nam ‘na Zachodzie’ to nie nielegalne eksmisje Palestyńczyków z ich domów w dzielnicy Sheikh Jarreh czy ataki ze strony radykalnych osadników na palestyńskie dzieci w Silwanie - czyli realne problemy Palestyńczyków będące tutaj prządku dziennym, ale demonstracja obrońców Islamu przeciwko filmowi na You Tubie, których powstrzymuje dzielna armia izraelska.
Słuchaj, my już dawno przestaliśmy się przejmować tym, co o nas mówią na Zachodzie. Wszyscy wiedzą co tu się dzieje i nikt nic nie robi - politycy, dyplomaci i organizacje międzynarodowe, wszyscy ważni wiedzą- mówi Khaleed
To, czego Khaleed moim zdaniem nie docenia, to rola opinii publicznej w społeczeństwach zachodnich w naciskach na własne rządy. Sprawa protestów przeciwko filmowi jest poważna o tyle, bo utwierdza nie tyle polityków, ale właśnie opinię publiczną na Zachodzie w przekonaniu, że ‘świat muzułmański’, bez rozróżnień i niuansów, jest fundamentalistyczny i należy się go bać . Daje to politykom wolne ręce w robieniu tego na co mają ochotę (vide ‘wojna z terrorem’), bo opinia publiczna żyje stereotypami a nie faktami. Po drugiej zaś stronie, dopóki Zachód, bez rozróżnień i niuansów, będzie zbiorowo obarczany nawet za najbardziej obrazoburczą działalność każdego ze swoich obywateli, trudno będzie szukać porozumienia, bo You Tube jest pełen idiotów, którzy korzystają z prawa wolności słowa.
Mamy więc sporo pracy w odczarowaniu wyobrażeń o sobie nawzajem.
Tekst ten najpierw ukazał się na stronie Instytutu Obywatelskiego (www.instytutobywatelski.pl)
No comments:
Post a Comment