Saturday, 8 September 2012

Oczy szeroko zamknięte, czyli czego turysta nie zobaczy w Jerozolimie

Do Jerozolimy można przyjechać, całkiem dokładnie ją ‘zwiedzić’ a jednocześnie nie mieć pojęcia co tu się dzieje. I wcale nie dlatego, że przyjezdni są ignorantami, ale dlatego, że władze Izraela robią bardzo dużo, żeby utrzymać przyjezdnych w błogiej nieświadomości tłumiąc wszelkie dociekliwe pytania mantrą dbania o ‘bezpieczeństwo’. 

Tymczasem pod stopami pielgrzymów - dosłownie i w przenośni - toczy się gra o jedną z najważniejszych stawek tego konfliktu - o to, to w jaki sposób opowiadana jest historia tego miejsca i kto ją opowiada. A stawka jest tym wyższa, bo Izrael rocznie odwiedzany jest przez 3,5 miliona turystów. Poniżej lista takich pozornie małych spraw, których pielgrzym skupiony na odnajdywaniu kolejnych stacji drogi krzyżowej może całkiem zwyczajnie ‘nie zauważyć’.



1. Stare Miasto jest częścią zaanektowaną przez Izrael - nikt tej aneksji nie uznał.

Stare Miasto, z z Drogą Krzyżową i wszystkimi najważniejszymi miejscami trzech wielkich religii wcale jest częścią Izraela jak mogłyby o tym świadczyć miliony flag i patroli żołnierzy izraelskich. To część Wschodniej Jerozolimy, czyli terenu zaanektowanego przez Izrael w wojnie sześciodniowej (1967). Historiografia żydowska używa słowa ‘wyzwolenie’ w odniesieniu do Starego Miasta. Aneksja Wschodniej Jerozolimy, w tym Starego Miasta nigdy nie została zaakceptowana przez społeczność międzynarodową i jest uznawana za teren okupowany.

2. Palestyńscy mieszkańcy Jerozolimy nie mają żadnego obywatelstwa

Arabscy mieszkańcy wschodniej Jerozolimy, w tym Starego Miasta nie mają obywatelstwa państwa Izrael ani Autonomii Palestyńskiej. Mają status ‘mieszkańców’ , który mocno utrudnia im podróże, zakup mieszkania, budowę czy rozbudowę posiadłości. Pod ich adresem skierowana jest polityka wywłaszczenia, która zgodnie z Jerozolimskim Planem Miejskim na 2020 ma doprowadzić do ‘judaizacji’ wschodniej Jerozolimy, w tym rzecz jasna Starego Miasta. Pisałam o tym w poprzednim wpisie. Jeśli Ahmed z Jerozolimy zakocha się w Mariam z Bethlejem - nie ma możliwości zamieszkania z nią w Jerozolime, a jeśli wyjedzie do Bethlejem - straci na zawsze prawo do mieszkania w Jerozolimie a wraz z tym prawo do domu i pracy.

3. Turyści w czapkach - niewidkach mogą wejść wszędzie. Tylko oni.

Turyści na Starym Mieście swobodnie przechodzą między różnymi jego częściami - od części ormiańskiej do części żydowskiej do części arabskiej i z powrotem do części chrześcijańskiej. Tworzy to wspaniałą iluzję koegzystencji różnych kultury i tradycji. Tylko turysta w czapce - niewidce przemierza te granice tak jakby ich nie było. Obecność palestyńskich chrześcijan i muzułmanów w murach Starego Miasta jest coraz bardziej zagrożona. Władze Jerozolimy utrudniają im prowadzenie sklepów, działalność edukacyjną i kulturową a organizacje osadników prowadzą szeroko zakrojone działania na rzecz wywłaszczania mieszkańców. Więcej o wywłaszczeniach we Wschodniej Jerozolimie w filmie My Neighbourhood http://www.youtube.com/watch?v=kU9kurX_ZgU&feature=player_embedded

4. Wielki plac przed Ścianą Płaczu powstał na gruzach dzielnicy marokańskiej

Powstał dopiero po wojnie w 1967 roku. W tym celu dzielnica, zwana wcześniej ‘marokańską’ została zrównana z ziemią (135 domów Marokańczyków) a jej mieszkańcy wysiedleni. UNRWA założyła dla nich obóz dla uchodźców w Shuafat - istniejący do dziś, otoczony murem, jedyny obóz dla uchodźców istniejący wewnątrz Jerozolimy. Odwiedzając ścianę płaczu warto może również odwiedzić jej niedawnych mieszkańców - wybrać się autobusem 7 spod Bramy Damasceńskiej do Shuafat - potężnego już dziś obozu przekształconego w dzielnicę biedy, bezrobocia i braku perspektyw. Zabrać należy paszport bo Shuafat otoczone jest murem z jednym tylko checkpointem. Jednocześnie, dla porządku, w 1967 roku do murów starej Jerozolimy wróciła 12 tysięczna społeczność żydowska wyrzucona ze swoich domów w 1948 roku przez armię jordańską.

5. Tajemnica Miasta Dawida, czyli archeologia w orężu polityki

Zaraz przy ścianie płaczu rzetelni turyści zostaną skuszeni zaproszeniami do odwiedzenia ‘Miasta Dawida’ - wielkiego wykopaliska archeologicznego, które, jak się dowiadujemy prezentuje szczątki Drugiej Świątyni i miasta króla Dawida - czyli czasów, które, suprise suprise związane są z wyłącznie żydowską historią tego miasta. Miasto Dawida, zwane ‘City of David’ rośnie z minuty na minuty i powoli staje się główną atrakcją turystyczną starego miasta. Skoro kopuła meczetu Omara góruje nad panoramą miasta, Miasto Dawida służy za godną odpowiedź wylewając się poza mury Starego Miasta do przylegającej arabskiej dzielnicy Siwan. A to, że między warstwą ‘miasta Dawida’ a obecną powierzchnią jest siedem innych warstw świadczących o wielości różnych kultur i relgii zamieszkujących Jerozolimę - coż, o tym można się dowiedzieć jedynie na ‘alternatywnej wycieczce archeologicznej’, na którą nie natrafia pielgrzym z Polski ani z Włoch. A Silwan to kolejna trudna historia.

 http://www.cityofdavid.org.il/en - to link do oficjalnej strony City of David

 http://www.alt-arch.org/aboutus.php - to link do bardziej neutralnej archeologii

6. Arabski sprzedawca przy Via Dolorosa mógł podróżować do pracy od 3.30 rano

Każdy turysta podążający uliczkami Starego Miasta napotka w części arabskiej i chrześcijańskiej na stragany, na których można kupić prawie wszystko - od jedwabnych tkanin i najsłodszych na świecie słodyczy do starych zdjęć Jerozolimy pamiętających jeszcze czasy mandatu. Część tych sprzedawców wstała o 3.30 rano, żeby o 4.30 stanąć w kolejce na check - poincie w Qualandii a po odstaniu od kilkdziesięciu minut do kilku godzin i podróży w naładowanym autobusie dotrzeć do pracy na Starym Mieście. Warto mieć więc wyrozumiałość jeśli koniecznie próbuje nam coś sprzedać.


7. Wschodnia Jerozolima i arabskie dzielnice są brudne, bo nie dostarczane są tam usługi publiczne 

Choć palestyńscy mieszkańcy Jerozolimy płacą dokładnie takie same podatki jak mieszkańcy zachodniej Jerozolimy nie otrzymują takich samych usług publicznych. We wschodniej Jerozolimie nie uświadczysz kosza na śmieci, a dzielnice arabskie są regularnie odcinane od dostępu do wody i elektryczności. Palestyńczycy nie dostają też zezwoleń na budowę nowych domów, a jak wiemy, dzieci posiadają wiele. Zmuszeni są do nielegalnej rozbudowy, które następnie często zostają rozbierane. A następnie dostają wybór - albo my Ci zburzymy dom i będziesz musiał za to zapłacić, albo zburzysz sobie go sam.

A wreszcie ... tuż poza murami Starego Miasta.

Pozornie śpiące dzielnice przylegające do murów starego miasta są pełne napięcia.

Warto odwiedzić dzielnice Wschodniej Jerozolimy przylegające do Starego miasta - ten biblijny krajobraz białych domków na wzgórzu Oliwnym, w Silwanie, gdzie rośnie podziemne Miasto Dawida, w doliny Sheikh Jarrah to jeszcze dziś arabskie dzielnice, w których w cieniu Al - Aksy toczą się codzienne zmagania Palestyńczyków o prawo do pozostania w swoich domach. Wyburzenia i eksmisje są dziś tu na porządku dziennym. Wykorzenienie Palestyńczyków to nie jest coś co stało się raz w 48, ale coś co trwa nieustannie. Ale to już tematy na dalsze części mojej jerozolimskiej opowieści.

1 comment:

  1. 1. Wschodnia Jerozolima JEST częścią Izraela, a nie terytorium okupowanym. To, że islamofile i antysemici tego "nie uznają" nie ma żadnego znaczenia dla stanu faktycznego. W końcu autorka może napisać, że całego Izraela w ogóle "nie ma", bo wszak kraje arabskie nie uznają jego istnienia, zatem to, ze Izraelczycy w ogóle ośmielają się żyć jest "sprzeczne z prawem międzynarodowym" :(

    2. Nie ma czegoś takiego jak "Palestyńscy mieszkańcy Jerozolimy". Są to Izraelczycy - Arabowie. Oczywiście nikt ich nie "wywłaszcza", są oni właścicielami swoich domów, znacznie bardziej niż muzułmanie z ościennych krajów muzułmańskich.

    3. Po całej Jerozolimie można poruszać się bez przeszkód. Dotyczy to zarówno turystów, jak i mieszkańców. Zresztą po gębie przecież nikt nie odróżni jednych od drugich. Oczywiście w jaki konkretnie sposób władze Jerozolimy utrudniają w niej życie nie-żydom się nie dowiemy. Wiadomo, że działalność budowlana na terenie zabytkowym podlega dużym ograniczeniom, ale dotyczy to wszystkich krajów cywilizowanych na całym świecie. Muzułmanie mogą to odbierać jako szykany, bo w ich etosie troska o zabytki przeszłości, nawet muzułmańskiej, (w Mekce zniszczono niedawno całe stare miasto z zachowanymi do tej pory domami rodziny Mahometa włącznie! - nie zrobili tego bynajmniej żydzi) zupełnie się nie mieści. Nie jest to jednak powód, żeby podzielać ten punkt widzenia.

    4. Oczywiście żaden islamofil nigdy się nawet nie zająknie, że największa świętość żydów - wzgórze świątynne znajduje się całkowicie w rękach muzułmanów i żydzi w ogóle NIE MAJĄ TAM PRAWA WSTĘPU. (na terenie Izraela, a jakże!)

    5.O stosunku muzułmanów do zabytków przeszłości już pisałem. Natomiast w Izraelu wszystkie zabytki, nie tylko żydowskie, są zadbane, porządnie konserwowane i bardzo dobrze wyeksponowane i opisane. Zupełnie na odwrót niż np w Autonomii

    7. I znów kolejne kłamstwo autorki. Dzielnice arabskie tak samo partycypują w infrastrukturze miejskiej, jak dzielnice żydowskie. To, że w tych pierwszych panuje wszechobecny syf, brud i smród, wynika nie z braku usług publicznych, tylko z zamiłowania muzułmanów do takiego stanu rzeczy, co widać jeszcze bardziej w miastach arabskich znajdujących się poza kontrolą Izraela. np w Ammanie.

    ReplyDelete