Thursday, 27 September 2012

Shu’fat. Ahlan wa sahlan w jerozolimskim gettcie



Im Khatib, seniorka rodziny Khatib,
w Shu'fat od ponad 40 lat CC-BY
W każdą środę jedziemy autobusem numer 7 do Shu’fat, obozu dla uchodźców położonego o 15 minut drogi od centrum Jerozolimy. Niełatwo ten autobus odnaleźć, bo nikt nie chce nam uwierzyć, że jedziemy właśnie do obozu w Shu’fat, a nie pobliskiego osiedla dla osadników, do którego jeździ zupełnie nowy i elegancki tramwaj. 

Obóz w Shu’fat kilka lat temu został kompletnie otoczony murem, z którego można się wydostać tylko jednym wyjściem. Wyjście to swobodnie można zamknąc ‘ze względów bezpieczeństwa’ i wtedy Shu’fat staje się jedną wielką klatką. Shu’fat jest otoczony nie dlatego, że leży na jakieś granicy, ale po to żeby odciąć i odizolować to skupisko palestyńskiej ludności od reszty aglomeracji jerozolimskiej. Do Shu’fat wchodzi się przez wielkie metalowe wahadłowe drzwi, jak do więzienia, w którym żyją mężczyźni, kobiety, a przede wszystkim cała masa dzieci. Powstanie muru dookoła obozu jest obecnie największym zmartwieniem dla jego mieszkańców. Większość z nich ma jerozolimskie dokumenty - w końcu od pokoleń tutaj mieszkali, niektórzy nawet w Starym Mieście. Te dokumenty to jedyny powód czyniący życie w Shu’fat znośnym - pozwalają one na legalną pracę w Jerozolimie i możliwość wydostania się z obozu. Od miesięcy jednak mieszkańcy Shu’fat spodziewają się najgorszego. Skoro odcięli nas murem, to pewnie niedługo odbiorą nam też możliwość legalnej pracy i przedostawania się na zewnątrz muru - tę obawę słyszymy w Shu'fat ze wszystkich stron.

Biorąc pod uwagę Miejski Plan Rozwoju Jerozolimy do 2020 i planowaną inżynierię demograficzną mającą na celu zapewnienie trzykrotnej dominacji ludności żydowskiej nad palestyńską, plan wyłączenia mieszkańców Shu’fat z granic miasta wydaje się bardzo prawdopodobny. Z pewnego punktu widzenia nawet idealny - można wykluczyć dużą część ludności palestyńskiej z jednocześnie niewielkimi stratami terytorialnymi. Jedyny problem to taki, że Shu’fat w całości otoczony jest eleganckim osiedlami żydowskimi wybudowanymi nielegalnie na palestyńskiej ziemi lub na tak zwanych ‘zielonych terenach’. No, ale takie drobnostki załatwia cały system tuneli i eksterytorialnych i dróg dzięki którym osadnicy czują się ‘częścią’ Izraela.



Ale oprócz muru istnieją inne symptomy tego, że Izrael postanowił ‘odpuścić’ sobie Shu’fat. W środku obozu panuje prawdziwe bezkrólewie. Tak bardzo jak wojsko izraelskie i straż graniczna pilnują checkpointów, do środka obozu żaden wóz policyjny się nie pofatyguje. Jak coś się dzieje możesz dzwonić na policję do upadłego. Nikogo to nie interesuje - mówią nam loklani pracownicy UNRWA. Do Shuf’at nie są dostarczane również żadne usługi publiczne - mimo, że jego mieszkańcy płacą jerozolimskie podatki dokładnie takie same jak Izraelczycy mieszkający w zachodniej Jerozolimie. Do Shu’fat nie przyjeżdżają śmieciarki, nie ma publicznej edukacji, nie ma opieki medycznej. Jednocześnie, ponieważ Shu’fat leży w zaanektowanej przez Izrael części, Autonomia Palestyńska nie ma nad tym obszarem żadnej jurysdykcji - nie wpuszczane są wozy policyjne czy karetki. Autonomia nie może też budować tam szkół. W Shu’fat nikt więc nie pilnuje porządku - miejsce prawie idealne do rozwoju wszelkich form zorganizowanej przestępczości.


Jedyną instytucją, która obecna jest w Shu’fat jest UNRWA. Tyle, że UNRWA gotowa była na opiekę nad 4000 tysiącami ludzi - dziś w pierwotnych granicach Shufat i terenach przylegających żyje 60.600 tysiący.

Historycznie, Shu’fat jest jedynym obozem dla uchodźców wewnątrz granic Jerozolimy. W 1965 roku UNRWA (United Nations Relief and Works Agency for Palestinians in the Near East)  wybudowała tam 500 domów, które pierwotnie miały pomieścić 4000 ludzi. Tymczasowo. W Shu’fat znalazło się wielu uchodźców zwłaszcza po wojnie sześciodniowej w tym Palestyńczycy z wysiedlonej dzielnicy marokańskiej w Starym Mieście pisałam o tym tutaj. Dziś, 47 lat po powstaniu obozu, wewnątrz jego pierwotnych granic obozu żyje 22.000 tysięce ludzi a kolejne 40.000 tysięcy na terenach bezpośrednio przylegających do nich. Liczby pewnie nie znaczą wiele, żeby opisać skalę przeludnienia na tym skrawku ziemi. Ludzie żyją sobie na głowach, w małych mieszkaniach żyją wielopokoleniowe rodziny.


Shu’fat dziś to labirynt maleńkich zaśmieconych uliczek, nad którymi wiszą wielopiętrowe już dziś domy, które w niektórych miejscach kompletnie zasłaniają niebo. Shu’fat leży jednak na wzgórzu, między blokami i balkonami widać czasem sąsiednie wzgórze, a na niej izraelskie osiedle osadników - z eleganckimi domami i przystrzyżonymi chodnikami - wszystko to wybudowane dla Izraelczyków i sprzedawane im w atrakcyjnych cenach - ci, którzy zgodzą się mieszkać na terenach okupowanych - mogą liczyć na wielokrotnie tańsze mieszkania, ulgi podatkowe, wszelkiego rodzaju usługi publiczne na miejscu i bezpłatny transport ‘za zieloną linię’ - czyli w tym przypadku do centrum Jerozolimy.


Tymczasem w Shu’fat nie byłoby prądu, gdyby nie to, że mieszańcy nielegalnie podpinają się pod linie elektryczne. Podobnie z wodą. Shu’fat tonie w śmieciach, bo Izraelczycy nie realizują żadnych usług w Shu’fat, mimo, że mieszkańcy płacą podatki.


Jednocześnie Shu’fat przeżywa prawdziwy boom budowlany. Otóż jest to to jedno z nielicznych miejsc, gdzie Palestyńczycy są w stanie budować domy. Wszędzie indziej Izrael im tego zabrania a tam, gdzie to jest możliwe (13% obszaru wielkiej Jerozolimy) czekanie na pozwolenie trwa przeciętnie 4 - 7 lat i w połowie przypadków kończy się niepowodzeniem. Shu’fat, ze wszystkimi niedogodnościami jest więc jedynym miejscem, gdzie nadal da się budować. Bo Izraela nie obchodzi co dzieje się wewnątrz obozu. Na obrzeżach Shu’fat od niedawna powstają więc wielopiętrowe budynki i rozbudowywane są na szybko pierwotne parterowe domy UNRWA - wszystko bez absolutnie żadnej kontroli, bez żadnej inspekcji, bez zachowania jakichkolwiek standardów przestrzennych. Ponieważ ziemi jest tak mało budynki powstają jeden na drugim. UNRWA panicznie boi się o katastrofę budowlaną, dodatkowo ten region raz na sto lat odwiedza poważne trzęsienie ziemi - a, jak mówią nam pracyjący w obozie przedstawiciel UNRWA, wypada to całkiem niedługo. UNRWA próbuje więc szkolić ludzi na wypadek katastrofy - organizuje kursy pierwszej pomocy, tworzy plan ewakuacyjny obozu. A życie toczy się dalej.


Losy mieszkańców obozu z Shu’fat to jedna z wielu historii o uchodźcach palestyńskich - o  tym, jaksytuacja, która miała być ‘tymczasowa’ zmieniła się w smutną codzienność trwającą przez pokolenia. Pod koniec naszej wizyty spotykamy na ulicy Khalida i jego rodzinę. Niedawno umarła jego matka, starsza już kobieta i z tej okazji kobiety w rodzinie wypiekają słone placki na dachu domu, a na dole kłębią się pozostali członkowie rodziny, sąsiedzi, dzieci i wszyscy, którzy przyszli na uroczystość będącą czymś w rodzaju stypy. Kobiety częstują nas herbatą, kawą i plackami a mężczyźni korzystają z okazji wizyty oprowadzającej nas misji ONZ, żeby opowiedzieć o obawach związanych z odebraniem dokumentów mieszkańców Jerozolimy. Już raz nas wyrzucili z naszych domów, boimy się, że teraz chcą zrobić to samo. Mieszkamy ponad 40 lat tutaj, w tych warunkach, nie wiedząc co przyniesie jutro. Ale tym razem się nie damy. Zostaniemy tutaj. Zresztą, nie mamy gdzie pójść - mówi Khalid. A jego brat Salim dodaje: Zresztą dlaczego mamy gdzieś stąd pójść. Nasza rodzina mieszka tutaj w Jerozolimie od setek lat. To my tu jesteśmy u siebie. Możemy żyć razem z Żydami, ale chcemy mieć prawo do życia we własnym domu. 


Shu’fat jest tylko jednym z wielu obozów dla uchodźców na okupowanych terytoriach palestyńskich. W oczekiwaniu na powrót do własnych domów obozy stały się przybranymi domami dla uchodźców. Tymczasowość obozów przeradza się w dziwaczny rodzaj trwania, gdzie okaleczone życie kiełkuje w szczelinach, na przekór trudności. W chmurze niepewności i zawieszenia rodzą się dzieci, umierają ludzie, mężczyżni grają w begamona a kobiety pieką placki, życie trwa ... i tak już od wielu pokoleń.

2 comments:

  1. Czy ktoś kiedykolwiek porównywał granice Izraela kiedy w 1948 r. tworzono to państwo na mocy rez.ONZ z dzisiejszymi granicami Izraela? ( Ju7ż kiedyś ktoś lansował pojecie "lebesraum")

    ReplyDelete
  2. kłopot polega a tym, że dzisiejsze granice Izraela są nieokreślone - a jedyne 'uznane' granice definiuje właśnie zielona linia z 1949 (linia rozejmu). Natomiast mur (Separation Barrier) nie zawsze idzie po zielonej linii - często wbija się bardzo mocno wgłąb zachodniego brzegu ignorując zieloną linię. Zwłaszcza dzieje się tak w przypadku Wschodniej Jerozolimy i granic metropolitalnych jerozolimy - Izrael zaanektował tą część po wojnie 1967. (nie uznane)

    ReplyDelete