Saturday, 29 September 2012

Bedouin party at Khan Al Ahmar - zdjęcia/photos


We are invited to Khan - Al Ahmar Bedouins to take part in a theater performance for kids and adults. As early as 2 hours before the show, just after the sunset, kids start bringing their little school chairs to the top of the hill waiting impatiently for the start of the show. They cannot standstill. It’s not that often that the real artists from the real theater (Jenin Theater) come and visit and perform a show based on their individual, Khan al Ahmar's stories. Stories of suffering, resistance and resilience.


Klan Al Ahmar community is one of the Bedouin communities that we visit regularly. They live in the small camp in the dessert, made of tents and wooden terraces, as close as 20 minutes drive from East Jerusalem. Jahalin Bedouins have been living in this area ever since the early fifties after they had been exiled by Israel from their original homeland in the Negev dessert. Once, Khan al Ahmar used to be a quiet camp surrounded by hills and valleys of Judean dessert. Today the camp is shrinking due to expansion of illegal Israeli settlement of Ma’ale Adumin. They are now stuck between 6 lanes motorway, sewage dump and ever increasing settlement. Even their livestock’s movement is constraint and the animals are not allowed to walk outside the camp to the nearby hills. Apparently, they pose a security threat to Israel.

Thursday, 27 September 2012

Shu'fat camp - zdjęcia. Photos from Shu'fat - Jerusalem's ghetto

Read the full story about Shuf'at camp. Przeczytaj historię o obozie w Shu'fat - gettcie wewnątrz jerozolimy tutaj

Shu’fat. Ahlan wa sahlan w jerozolimskim gettcie



Im Khatib, seniorka rodziny Khatib,
w Shu'fat od ponad 40 lat CC-BY
W każdą środę jedziemy autobusem numer 7 do Shu’fat, obozu dla uchodźców położonego o 15 minut drogi od centrum Jerozolimy. Niełatwo ten autobus odnaleźć, bo nikt nie chce nam uwierzyć, że jedziemy właśnie do obozu w Shu’fat, a nie pobliskiego osiedla dla osadników, do którego jeździ zupełnie nowy i elegancki tramwaj. 

Obóz w Shu’fat kilka lat temu został kompletnie otoczony murem, z którego można się wydostać tylko jednym wyjściem. Wyjście to swobodnie można zamknąc ‘ze względów bezpieczeństwa’ i wtedy Shu’fat staje się jedną wielką klatką. Shu’fat jest otoczony nie dlatego, że leży na jakieś granicy, ale po to żeby odciąć i odizolować to skupisko palestyńskiej ludności od reszty aglomeracji jerozolimskiej. Do Shu’fat wchodzi się przez wielkie metalowe wahadłowe drzwi, jak do więzienia, w którym żyją mężczyźni, kobiety, a przede wszystkim cała masa dzieci. Powstanie muru dookoła obozu jest obecnie największym zmartwieniem dla jego mieszkańców. Większość z nich ma jerozolimskie dokumenty - w końcu od pokoleń tutaj mieszkali, niektórzy nawet w Starym Mieście. Te dokumenty to jedyny powód czyniący życie w Shu’fat znośnym - pozwalają one na legalną pracę w Jerozolimie i możliwość wydostania się z obozu. Od miesięcy jednak mieszkańcy Shu’fat spodziewają się najgorszego. Skoro odcięli nas murem, to pewnie niedługo odbiorą nam też możliwość legalnej pracy i przedostawania się na zewnątrz muru - tę obawę słyszymy w Shu'fat ze wszystkich stron.

Monday, 24 September 2012

I showed my ankle to a grocery seller and I feel exposed

After having spent 3 weeks in Palestine wearing our programme’s vest, long sleeves and and loose trousers I feel completely exposed just by showing lower parts of my legs. I must have reconnected with my feminine me I had left behind. I suddenly feel really uneasy about this reclaimed ‘femininity’ that I show in public. Exposed. Provocative. Naked. 
 
Last week in the midst of the Kate Middleton’s breast crisis I went to an indoor's swimming pool. It was a women only swim hour. To my surprise I found myself surrounded by five ninjas and I was the only one wearing bikini. After a while it became clear that the black dressed nijas are female bodies wearing nothing else but a swim version of hijab - a long black sleeved swimsuit with a very loose maxini on top (an opposition of bikini - I am lacking good vocab here!). Ninja ladies smiled at me and I smiled back proudly thinking how much I actually embrace this cultural diversity and how much the Dutchess of Cambridge royal exposure feels really gross from the perspective of this East Jerusalem YMCA swimming pool. Well, I should have learned from that event. 

Sunday, 23 September 2012

Antyislamski film to woda na młyn wzajemnych stereotypów - głosy ze Wschodniej Jerozolimy

Protesty rozlewające się po krajach muzułmańskich będące reakcją na film parodiujący (czy też obrażający - jak kto woli) Mahometa znakomicie wpisują się w błędne koło relacji Zachodu i Bliskiego Wschodu. Każdej stronie dają świeże dowody w utwierdzeniu się w stereotypowych przekonaniach - że Zachód nienawidzi Muzułmanów, a świat Islamu jest z gruntu fundamentalistyczny. W tym wszystkim na dalszy plan schodzą zarówno niuanse kluczowe dla zrozumienia tej sytuacji oraz sprawy naprawdę ważne dla społeczeństw Bliskiego Wschodu - jak choćby kwestia postępującej okupacji izraelskiej na Zachodnim Brzegu Jordanu, którą od kilku tygodni obserwuję.

Saturday, 15 September 2012

Boycott us all!

Jusuf Daher, a christian Palestinian of
 Kairos Palestine. Views expressed
 in this post are his personal and might not reflect
 views of his organization. 

Voices from the 'End the occupation' movement (2)


"Stop giving us money. The aid system that the Western powers provide to the PA (Palestinian Autonomy) actually normalizes the occupation” says Jusuf Daher, a Christian Palestinian and one of the leading figures of Kairos Jerusalem, the network that facilitates co - operation between different Palestinian and international churches in their struggles to halt Palestinian misery in the Israel/Palestine. ‘The situation right now is terrible. It has never been that bad. But yes, I believe we can live peacefully here together with Jews and with Muslims, like we did for thousands of years’ - ads Daher.

Western aid to PA prolongs the occupation
According to Daher’s view, the foreign aid that PA gets allows to create a completely artificial economy in the West Bank which indeed offers jobs and helps to cover for the basic needs of the population, but at the same time creates the false impression of stability. ‘You cannot run a healthy economy when Israel controls all imports and exports’ - he explains. What is more, Israel,  as the occupying power is mandated by law (IHL International Humanitarian Law) to care for the population under occupation. ‘This means that actually when you pay money to the PA you pay Israeli bills’.

Certainly, there is a humanitarian aspect to it that goes beneath political one. What the aid agencies try to do is to mitigate the results of the occupation and to make life in a West Bank a bit more bearable for the people. Without it, there would be even less hospitals, even less schools and even less jobs. ‘The thing is that at the moment people are more interested in their economic needs than political resistance' - explains Daher. In his view  the PA backed by the Western money actually diverts people from opposing the occupation to focusing on the consumption needs.

Monday, 10 September 2012

Watch out for the Israeli grandma at the checkpoint

Brave ladies from Machsom Watch.
 Hanna Brag (left) and Natanya Ginsburg (right),
 photo courtesy of 
Lea Pakkanen
Voices from the ‘End the occupation’ movement (1)

‘After all we are not doing it  for Palestinians, but to save our soldiers from themselves. They could be our grandchildren!’ - say Hanna and Natanya from Machsom Watch, the group of Israeli women that has emerged in the midst of the second intifada to monitor human violations against Palestinians at the checkpoints. ‘I’ve been doing it because I want to be able to wake up in the night and be able to look at myself at the mirror - reflects Natanya Ginsburg.

For the last 12 years women from Machsom Watch have been out in the field every morning making sure that soldiers do not violate human rights and to help Palestinians to cross the checkpoints in a more human way. For all these years they have been attacked by Israeli mainstream media as ‘self - hating’ group of radicals that ‘had gone out of their mind in the hatred towards the state of Israel’  - recalls Hanna Brag. Looking at these tiny, wrinkled women it’s almost impossible to believe that they have been portrayed as the threat to Israeli security.

Saturday, 8 September 2012

Oczy szeroko zamknięte, czyli czego turysta nie zobaczy w Jerozolimie

Do Jerozolimy można przyjechać, całkiem dokładnie ją ‘zwiedzić’ a jednocześnie nie mieć pojęcia co tu się dzieje. I wcale nie dlatego, że przyjezdni są ignorantami, ale dlatego, że władze Izraela robią bardzo dużo, żeby utrzymać przyjezdnych w błogiej nieświadomości tłumiąc wszelkie dociekliwe pytania mantrą dbania o ‘bezpieczeństwo’. 

Tymczasem pod stopami pielgrzymów - dosłownie i w przenośni - toczy się gra o jedną z najważniejszych stawek tego konfliktu - o to, to w jaki sposób opowiadana jest historia tego miejsca i kto ją opowiada. A stawka jest tym wyższa, bo Izrael rocznie odwiedzany jest przez 3,5 miliona turystów. Poniżej lista takich pozornie małych spraw, których pielgrzym skupiony na odnajdywaniu kolejnych stacji drogi krzyżowej może całkiem zwyczajnie ‘nie zauważyć’.

Monday, 3 September 2012

dombook goes to (east) jerusalem - a postcard from the divided city

Camp of Shufat that was created by UNRWA in 1969.
Inhabitants were exiled from the Old City to erect a plaza
in front of Western Wall (sciana placzu) 
I was wandering through the streets of Jerusalem thinking - ‘wow, I am not a tourist here, I actually live here’. Which sounds amazing, but also carries a sense of ‘impossibility’ to this situation.

The divided city

I can do all the things here that are impossible to do for Palestinians and are rarely exercised by Israelis. Equipped with European passport and looking pretty different I am visibly invisible in this divided city. My difference makes me invisible. I can walk, wander and be pretty much everywhere I like. I can pass through checkpoints freely and I am warmly welcomed in both East and West Jerusalem (ok, perhaps except for orthodox districts). In the Old City Palestinian sellers smiles at me and I at them. Israeli soldiers smile at me and I smile back.

Sunday, 2 September 2012

dombook w drodze do jerozolimy

Jestem na pokładzie Boeinga 737 do Tel - Avivu. Pan pilot trąbi o wysokości przelotowej i temperaturze na zewnątrz. 17 tysięcy stóp i minus 39 na zewnątrz. Same potrzebne informacje. Po mojej prawej tęgie damy w wieku senioralnym, mówiące trochę po hebrajsku a trochę po rosyjsku. Po mojej lewej pielgrzymka z parafii w Kozienicach z plakietkami 'Śladami Jezusa Chrystusa'. I tak przez cały samolot - po jednej aszkenazi wracający z rodzinnych stron, po drugiej pielgrzymi na spotkanie z Chrystusem. Zapach grahamkowej kanapki. Orandż dżus od Hortexu. Lot Polish standard. A pośrodku ja. Choć przemyka mi przez głowę pewnego rodzaju przyłączenie się - ni kuta nie pasuję do żadnej z tych grup.

 I tu właśnie leży problem, z którym chwilowo się borykam. Chwilowo - bo muszę przebrnąć przez granicę.

 Bo tak naprawdę nie jadę do Izraela tylko jadę do Palestyny. Jadę na 3 miesięczny program obserwacyjny, podczas które będziemy (20 wolontariuszmy) raportować i wspierać codzienne zmagania Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu i we wschodniej Jerozolimie z okupacją izraelską.  Swoją obecnością na checkpointach będziemy pomagać Palestyńczykom podążającym do szkoły, do pracy czy do lekarza - oczywiście, nie mamy mocy zmieniania tej sytuacji. Ale mamy moc widzenia jej,  patrzenia żołnierzom na ręce i pisania o tym. Będziemy organizować zajęcia dla dzieci w obozach dla uchodźców, będziemy pracować z rodzinami, które zostały pozbawione swoich domów, bo na ich terenach powstały osiedla osadników, wreszcie będziemy współpracować z izraelskimi i palestyńskimi aktywistami w ich działaniach mających na celu ograniczenie uciążliwości związanych z okupacją. Nie, nie będę robić nic złego - ale to coś podobno nie podoba się kontroli izraelskiej na lotnisku