Czy internet może przynieść odnowę reprezentacji?
Nic tak nie denerwuje mnie jak ktoś wypowiada się za mnie beze mnie i w moim imieniu i robi to bez żadnej konsultacji. A już najbardziej jak robi to piędziesięcioparoletni działacz związkowy pod kancelarią premiera. Szkoda, że się za mnie nie ukrzyżował.
Ci panowie mnie nie reprezentują
Rzadko krzywię się na widok protestujących grup społecznych - mogę nie zgadzać się z przedmiotem protestu, ale to ich święte prawo walczyć o swoje i bronić swoich grupowych interesów. I dopóki sytuacja jest w ten sposób wyartykułowana i ktoś przyznaje, że to jego grupowe interesy a nie narodowe dobro to nie mam z tym jakiegoś wielkiego problemu. Nawet jeśli akurat polski ruch związkowy nie należy do moich ulubionych.
Jednak reforma, przeciwko której dzisiaj protestują dotyczy ich zdecydowanie mniej panów z wąsem pod KPRM- em niż mnie. I oni o tym wiedzą. Więc protestują za mnie. No i mamy dosyć niezwykły to protest, w którym związkowcy twierdzą, że walczą w moim podwójnym imieniu - mnie jako 'młodego pokolenia' oraz mnie jako 'kobiety'. Więc chciałabym niniejszym powiedzieć, że ja dziękuję, że ja dłużej popracuję. Również na ich emerytury. Tylko, niech już mnie Pan Duda dłużej nie reprezentuje.
Nikt nas nie reprezentuje
Tymczasem, w zupełnie innym gronie, bez pana Dudy, toczyła się w poniedziałek w Fundacji Batorego dyskusja o 'młodym pokoleniu' (również, bez udziału młodego pokolenia, co prezesowi zostało wypomniane), a w szczególności o młodych 'Aktawistach' - o tym takiego się stało, że młodzi Polacy nie protestowali, kiedy likwidowano OFE, a obudzili się kiedy uchwalano ACTA (pisałam o tym już kiedyś już tutaj a relacja z debaty, która pojawi się tutaj, więc nie będę się powtarzać).
Wątek, o którym chce pisać, pojawił się sporadycznie, ale dotyczył problemy reprezentacji właśnie. I rację miała, moim zdaniem, Dudzińska, która odpowiadała z sali panelistom, że ACTAwiści polscy występowali jako 'no logo',czyli bez organizacji bez afiliacji, nie bo są 'niewinni' czy rozmemłani, ale ponieważ bali się zawłaszczenia. No jasne. Jasne, że bali się, pęczków Palikotów, którzy ich protest przekształcą w swój protest i zaprezentują ich tak, że przestanie być ważne o co walczyli in first place, a, na koniec dnia, przekształci się w demo na rzecz odsunięcia Tuska. Dudzińska podsumowała dewizę ruchów przeciw Acta jako 'nikt nas nie reprezentuje i nie legitymizujemy nikogo'.
Smolar mądrze podchwycił jej ideę mówiąc, mówiąc o tym, że potrzeba 'odnowy reprezentacji' była cechą charakterystyczną właściwie wszystkich ruchów protestu - od arabskiej wiosny, przez occupy aż po polski ruch stop Acta.
Nic o nas bez nas: czy cyfrowe społeczeństwo może zrealizować utopię pełnej reprezentacji?
Istotnie, żyjemy w świecie, w którym coraz bardziej nikt nikogo już nie reprezentuje - a raczej, w którym instytucje tradycyjnego świata przestają reprezentować centrum aktywności życia społecznego. Co roku coraz mniej ludzi uczestniczy w wyborach parlamentarnych. Tradycyjne organizacje, które powstawały po to, żeby reprezentować wielkie interesy klasowe lub grupowe - partie polityczne czy związki zawodowe - przestają być relewantne - nie tylko w Polsce ale i wszędzie. Ludzie są gdzie indziej. Narodowe media, które do tej pory zapewniały podstawowe wspólne curriculum - uczestnictwo we wspólnym świecie znaczeń, wyobrażeń i wydarzeń, znikają na naszych oczach - każdy czyta tylko to co chce i szuka tego co chce (o kryzysie tradycyjnych instytucji i charakterstyce nowych pisałam tu ). To nie jest tak, jak chciał pan prof. Koseła na debacie w Batorym, że 'młodzi ludzie uciekają do internetu i trudno ich badać'. To jest raczej tak, że ten tradycyjny świat instytucji - społeczno politycznych odpływa od tego, gdzie jest podstawowa aktywność życiowa ludzi, a prof. Koseła odpływa wraz z nim. I przestaje być relewantny.
Zadziwiające jest to jak bardzo w tym 'nowym' świecie rolę tych 'starych instytucji' przejmuje - z (chwilowego?) braku lepszych modeli - serwis komercyjny jak Facebook. Racje ma Alek Tarkowski, który mówi, że facebook dziś spełnia funkcje 'nowej' agory. Poszłabym nawet dalej - dzisiaj to facebook jest, paradoksalnie najbliżej realizacji utopi pełnej reprezentacji. Hmmm ...
Najciekawsze pytanie więc brzmi więc tak, jak ogarnąć ten nowy świat nowych instytucji, nowych ruchów społecznych i nowej reprezentacji ... w taki sposób, że o tak, nic o nas nie stanie się bez nas ... ale jednocześnie ten nowy świat nie wrzuci nas wszystkich w otchłanie chaosu.