Siedzę na schodach jednego z zamkniętych sklepów przy Shuhada street. Czuję na sobie spojrzenia żołnierzy poprawiających spodnie i swoje M16. Mnie obserwują inaczej. We mnie widzą kobietę. Być może nawet człowieka. Słońce praży. Patrzę gdzie indziej.
“Palestyńczycy chodzą szeptem” - zapisuję w notesie siedząc na opustoszałej Shuhada street.
Powybijane szyby, dziury w oknach sprawiają, że ta cisza Shuhady wzbudza niepokój. Jedynie osadnicy z nieodłącznym M16 na ramieniu przemykając swoimi suvami przez opustoszałe ulice mediny przerywają tą ciszę, ale nawet oni nie są w stanie jej zabić.
“Kroki osadników krzyczą” - zapisałam poniżej.
Mniej więcej w połowie ulicy Shuhada znajdują się schody prowadzące do jedynej otwartej palestyńskiej szkoły w H2, Szkoły Cordoba. Dzieci uczące się w niej muszą codziennie wejść na Shuhadę przez checkpoint 56 albo, jeśli mieszkają w domach położonych w okolicy Tel Rumeida, muszą przejść obok checkpointu. W każdym razie, na ich drodze do i ze szkoły mijają przynajmniej dwa posterunki żołnierzy. Na checkpoincie 56 zdarza się, że żołnierze przeszukują ich plecaki. Więc różowy plecak z myszką miki zostaje otwarty, z plecaka wypadają zeszyty, kredki, drugie śniadanie. Nie, ta sześciolatka nie niesie dziś bomby do szkoły.
Następnie dzieci muszą przejść przez opustoszałą Shuhadę i skręcić w prawo na schody prowadzące bezpośrednio do szkoły. Na wysokości schodów kończy się obszar Shuhady dostępny dla Palestyńczyków. I odwrotnie, wychodząc ze szkoły znajdującej się powyżej ulicy dzieci muszą zejść po schodach i skręcić w lewo. Pod żadnym pozorem nie mogą skręcić w prawo, bo w najlepszym wypadku zostaną zatrzymane przez żołnierzy, a w najgorszym przez kamienie osadników. Takie ataki zdarzały się w przeszłości nagminnie. Odkąd EAPPI i CPT monitorują to miejsce, ataki zdarzają się rzadziej.
W sytuacji, kiedy osadnicy atakują Palestyńczyków, w tym dzieci palestyńskie, żołnierze nie reagują, bo ich mandat nie służy ratowaniu Palestyńczyków tylko ochronie osadników. Nawet jeśli w chcieliby stanąć w obronie Palestyńczyków albo po prostu - w obronie atakowanych ludzi - nie mogą tego zrobić legalnie w okupowanym Hebronie.
Hebron więc łamał i łamie sumienia izraelskich żołnierzy. Relacje żołnierzy, którzy służyli w jednostkach w Hebronie można znaleźć w reportażach Breaking the Silence, organizacji byłych żołnierzy izraelskich, którzy zdecydowali się przerwać zmowę milczenia i opowiedzieć jak wygląda codzienność armii izraelskiej na Zachodnim Brzegu, gdzie obecność żołnierzy służy głównie obronie osadników.
Stoję więc na Shuhadzie w miejscu gdzie schody schodzą na ulicę. Dwie dziewczynki, które nie zdążyły wyjść ze szkoły z pozostałymi dziećmi, stoją na schodach struchlałe. Ich twarze są pomalowane kredkami a w ręku trzymają nienadmuchane balony. Boją się zejść na Shuhada street, bo na dole, tuż za mną, stoją aż trzej żołnierze. Stoimy tak chwilkę w bezruchu. Wreszcie biorę je za ręce i odprowadzam wzdłuż Shuhady aż checkpointu. Na środku ulicy postanowiły nadmuchać balony. Ich śmiech przerywa struchlałą ciszę.
Tydzień temu w czasie operacji w Gazie właśnie w okolicach tego checkpointu miały miejsce demonstracje każdorazowo tłumione przez wojsko. Wielu Palestyńczyków, również tych zamieszkujących nieliczne zamieszkałe domy na Shuhada street, jedynie podejrzanych o udział w demonstracjach, zostało aresztowanych. Jak donosiły naoczne relacje naszego zespołu w Hebronie, na wszystkich dachach Shuhady stali uzbrojeni żołnierze, codziennie w powietrzu unosił się zapach gazu łzawiącego, wiele osób zostało rannych w zamieszkach. Będąc tu tydzień później widzę tylko ślady tego, co zdarzyło się wcześniej - kamienie na ulicach, gdzieniegdzie kanistry po gazie.
Ile z tych wydarzeń widziały te 6 letnie dziewczynki? Mam nadzieję, że niewiele. Mam nadzieję, że to nie ich starsi bracia byli aresztowani.
O tym dlaczego Hebron jest podzielony i okupowany przez armię izraelską czytaj tutaj
Palestyńczyk spotyka żołnierza pod drzewem oliwnym czytaj tutaj
Gdyby "Palestyńczycy" nie przemycali bomb i materiałów wybuchowych w tornistrach sześciolatek i nie używali swoich dzieci jako żywych tarcz, to przedstawiciele prawa nie mieliby żadnego powodu, żeby tornistry przeszukiwać. :(
ReplyDelete