Społeczeństwa europejskie stały się w ostatnich latach wieloetniczną i wielokulturową mozaiką. Islam stał się drugą największą religią Europy. Tureckie budki z kebabem wpisały się na stałe w krajobraz niemieckiej ulicy, a tika masala została daniem narodowym Brytjczyków. Wydawać by się mogło, że liberalny punkt widzenia będzie afirmować ten wielokulturowy stan rzeczy, uznając różnorodność za dar, który wzbogaca społeczeństwa, a nie problem stanowiący potencjalne zagrożenie. W końcu otwartość, uwielbienie wolności i tolerancja dla innych punktów widzenia wpisane są w DNA liberalnego światopoglądu. W teorii.
W praktyce jednak liberalny system wartości zostaje wystawiony na poważną próbę w kontekście wielokulturowych realiów Europy. Multikulturalizm oznacza przecież otwartość również na te systemy przekonań, które niekoniecznie żyją w przyjaznej neutralności wobec liberalnego świata wartości. Symboliczną manifestację tego problemu stanowi tocząca się od kilkunastu lat w Europie "wojna czadorów". Czador (czyli pełne okrycie), lub tylko chusta okrywająca głowy niektórych kobiet muzułmańskich jest dla wielu Saudyjek, Pakistanek czy Turczynek żyjących w Europie elementem podkreślenia ich własnej tożsamości - religijnej czy kulturowej. Stanowi ona o ich odrębności, jest elementem ich autoekspresji, podobnie jak koszulka z Che Guevarą dla lewicowego radykała czy szalik Legii Warszawa dla kibica piłkarskiego. Ta sama chusta czy czador bywają jednak interpretowane, jako wymóg prawa koranicznego i są narzucane kobietom. A to z liberalnego punktu widzenia może być widziane jako próba wprowadzenia szariatu tylnymi drzwiami na podwórko Europy oraz przejaw dyskryminacji kobiet.Podobnych dylematów jest wiele. Co powinien zrobić liberał w sytuacji, w której duński rysownik tworząc karukaturę Mahometa obraża największe sacrum dla muzułanów przedstawiając go jako Taliba? Żarty religijne są przecież elementem wolności słowa. Liberał powinien jej bronić. Ale czy jej obrona w tym szczególnym kontekście nie jest próbą narzucenia muzułmanom własnego światopoglądu? A przecież liberał brzydzi się etnocentryzmu.
Leszkek Kołakowski, w znamiennym eseju "Szukanie barbarzyńcy". O złudzeniach uniwersalizmu kulturowego zastanawiał się czy życzliwe zainteresowanie i całkowita tolerancja względem innych kultur możliwe są tylko wtedy, kiedy przestało się brać własny system wartości na serio. Idąc tropem tego myślenia być może jest tak, że liberał musi przestać być liberałem, aby nim pozostać.Spotkanie "Czy multikulturalizm jest zagrożeniem dla liberalnych wartości?" odbędzie się w czwartek, 30 września, godz. 18 w warszawskiej siedzibie "Gazety", ul. Czerska 8/10 (wejście od ul. Czerniakowskiej).Współorganizatorzy: Magazyn Liberte!, Projekt: Polska, Fundacja im. Friedricha Naumanna - Fundacja na Rzecz WolnościWięcej... http://wyborcza.pl/1,89397,8432065,Debata__Czy_multikulturalizm_jest_zagrozeniem_dla.html#ixzz10pgsoVsR
No comments:
Post a Comment