Z cyklu: moje życie nie ma sensu/ nie czytam przecież książek/ w odpowiedzi na łańcuszkową modę
10 bibliotek, w których najlepiej przepiernicza się czas:
1. Biblioteka Narodowa - za najmilszych i najmądrzejszych kolegów, z którymi wychodzi się na fajkę a potem drugą trzecią ..
2. BUW - za najlepsze pufy, na których śpi się jak nigdzie indziej
3. British Library - za najprzystojniejszych mężczyzn imperium, na których można się zapatrzyć tak, że już potem tylko dzwonią dzwony do wyjścia
4. Senate House Library - za to, że na 7mym piętrze jest tyle zaułków, że można myśleć tylko o jednym
5. SOAS Library - za to, że siedzisz w bikini/burkini a mimo tego jest tam tak gorąco, że jedyne co można zrobić to pójść spać
6. Biblioteka Jagiellońska - za to, że masz na sobie 7 warstw a i tak tak tak lodowato, że myślisz tylko o tym jak się zahiberować i przetrwać zimę
7. Biblioteka na Koszykowej - za to, że jest tak klaustrofobiczna, że myśli zupełnie nie mogą się unieść, są ciężkie jak te wielkie krzesła i kanciaste jak butelkowo - zielone lampy
8. Goldsmiths Library - za to, że godzinami szukasz wybranej pozycji o kodzie 305.7067384.4934 i jak masz fuksa i ją znajdziesz to i tak jest ‘reference only’
9. Biblioteka Instytutu Socjologii UJ - za jedyny w swoim 'rodzaju rodzaj' ciszy przerywanej mętnym brzęczeniem muchy, która pozwala doświadczyć takiej nudy, że wiesz, że nie warto żyć
10. Biblioteka Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych UJ - za to, że chodzenie tam było zawsze stratą czasu, bo żadnych z potrzebnych książek jeszcze tam nigdy nie mieli i mieć nie będą
No comments:
Post a Comment